niedziela, 28 sierpnia 2011

lake district, yeach!

Miał być Manchester, bo przecież niedaleko, a miasto takie duże, a na Preston już nie mogę patrzeć. Co mam tam zobaczyć, pytam. Sklepy, sklepy, tam można zrobić świetne zakupy. Przewodnik informował jeszcze o wieżowcach ze szkła i kilku muzeach. No to może lepiej pojechać na północ, może by tak góry.

Ale tak z dnia na dzień i bez planu..?

a więc plan...

Ale tak bez mapy..?

mapa...

I czy to w ogóle dobry pomysł..?

wypasiony pomysł


Góry nieduże, wysokości podawane w stopach, bo w metrach brzmi to kiepsko. U podnóża gór granatowe jeziora, z mnóstwem żaglówek. Przejście kapitalne. Odcinek pokonany metodą na azymut, skończył się na rumowisku o nachyleniu 70 stopni, co należy jednak uznać za szczeniacko nierozważne. Tempo szalone, bo trzeba zdążyć na ostatni pociąg. Adidasy to nie treki, odwiedziły góry po raz pierwszy i ostatni. Odwiedziły cokolwiek po raz ostatni. Sezon górołażenie - wakacje 2011 uważam za otwarty. I możecie mówić, że no to w porę, ale ja i tak cieszę się jak dziecko. Dzień w Lake Distric bardzo udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz