poniedziałek, 27 czerwca 2011

really 87?

Nie znam za dużo wesołej muzyki, ale słuchanie Magdy Umer wprawia mnie w melancholię głęboką jak studnia i trzeba było coś z tym zrobić. Słucham więc Twist and Shout i trochę Beatlesów i myślę, że czteropak malinowych breezerów na 24 urodziny brzmi dobrze. Pocięłam sobie palce na kapslu, bo pewne rzeczy wcale nie przychodzą z wiekiem, a pewne wcale nie mijają. Właściwie, to chyba żadne nie przychodzą i żadne nie mijają.

Specjalnie kupowałam dzisiaj te malinowe breezery na stoisku samoobsługowym, bo tam po zeskanowaniu alkoholu potrzebna jest autoryzacja obsługi. Oczywiście, że sprawdzili mój dowód. Really 87? Myślę, że tak już będzie zawsze.

Bardzo mi się podobają mini smarty, których pełno na tutejszych ulicach. Niekoniecznie modele z angielską flagą na lusterkach, ale reszta jest niezła. Myślę, że mój wymarzony polonez na gaz zyskał wreszcie poważnego konkurenta.

Nawet po północy niebo jest tutaj dziwnie jasne. Bardzo wyraźnie widać kontury chmur. Bardzo pięknie.

piątek, 24 czerwca 2011

ladies and gentlemen - to the Queen

Beztroskie wakacje zobowiązują, więc kalendarz przywieziony z Polski leży bezużyteczny pod biurkiem. Pewnie dlatego zapomniałam pójść dzisiaj na bardzo ważne szkolenie. Na dodatek telefon porzucony w szatni dzwonił bezskutecznie. Gdy się to wszystko już okazało, to było mi na tyle źle, że poszłam przeprosić, trochę się wytłumaczyć i koniecznie zapytać o kolejne terminy. Okazało się, że wyszło gorzej, niż myślałam. Przeze mnie szkolenie w ogóle się nie odbyło, gdyż stanowiłam 50 % uczestników. Kiepsko po całości. Spodziewałam się kwaśnej miny i kilku gorzkich słów prawdy o sobie. Pani w dziekanacie uśmiechnęła się jednak od ucha do ucha, zapytała czy podoba mi się w Angli i obiecała dać znać o kolejnym szkoleniu. Wyszłam stamtąd niepewnie, przytakując głową, że taka piękna ta Anglia, jak żadna inna. Chodzi o to, że w tej angielskiej uprzejmości często tkwi sporo hipokryzji. Zasięg uprzejmości to plus minus odległość 10 kroków, tak żeby nie było słychać realistycznej wersji komentarza, brzmiącej już trochę bardziej swojsko. Przynajmniej w szpitalu tak to działa. I ja nie mówię, że to jest złe. Nie przenosi się dalej negatywnych emocji, nie psuje się komuś dnia i uszy nie bolą od krzyczenia i gardło. Kultura i ogłada.

Ale skoro już jesteśmy przy szpitalnej hipokryzji, to wspomnę jeszcze o poradni dla dzieci chorych na cukrzycę. Otóż zespół konsultacyjny stanowią lekarz oraz dietetyk. Teraz wyobraźcie sobie, że dietetykiem jest gruba, ale to bardzo gruba pani, która podczas konsultacji popija od czasu do czasu Diet Coke. Mówi też dzieciom, żeby nie jadły tyle czekolady. Albo żeby zjadły jedną bułeczkę zamiast dwóch. Albo prosi żeby więcej ćwiczyły. A ja potem o tym myślę i znowu nie mogę zjeść kolacji.

Spotkanie studentów medycyny może mieć skutki w dużej mierze nieprzewidywalne. Dotknęło mnie to osobiście już wielokrotnie, tak było też i tym razem. Wreszcie przydała mi się wyuczona w podstawówce znajomość tekstu do Happy Birthday, może niedługo zacznę śpiewać ze zrozumieniem. Wiem już też, do której czynne są w Preston knajpy w środku tygodnia. No i te toasty za królową. Na prawdę szkoda, że już nie mamy żadnej dynastii. Ladies and gentlemen - to the Queen.

A widzieliście kiedyś anestezjologa na sali operacyjnej w gumowcach? Białe, do połowy łydki. Aż strach pomyśleć przez co przeszedł w swoim życiu zawodowym.


niedziela, 19 czerwca 2011

I met Clint Eastwood tonight

Po wejściu do środka poczułam się jak w innej epoce. Z głośników country blues, przy stolikach starsi ludzi. Na oko pięćdziesiąt plus, ale niektórym można by dać dobre siedemdziesiąt lat. Kobiety wystrojone, na szyjach korale. Mężczyźni głównie w koszulach, niektórzy w marynarkach. Elegancja. Część wesoło rozmawia, inni zwyczajnie siedzą przy stoliku, nieruchomi, milczący, wpatrzeni w jeden punkt. Wyglądają trochę jak na zdjęciu.

Przy barze gwar, zaczynam rozmawiać z Joe i tak poznaję jego rodzinę. Rodziców dobrze pod osiemdziesiątkę, żonę z kwiatem we włosach i dwóch synów, o których mówi że przeszli lobektomie, ale to tylko żart. Jak to jest, że w sobotni wieczór idą razem pić do baru? Próbuję sobie wyobrazić za plecami moją babcią, ale jakoś mi nie idzie. Moja babcia pasuje do wigili i wyprawy na grzyby oraz do domowych nalewek przy rodzinnej kolacji. Ale nie do baru. Angielska babci przytupuje nogą do rytmu i popija guinnessa. Angielski dziadek pali cygaro i mówi, że czuje się wtedy jak Clint Eastwood. I'll tell my friends I met Clint Eastwood tonight, mówię mu, bo trochę szumi mi już w głowie.

Czas leci, popijam butelkowanego cidera, gram w billard i słucham podstarzałej wokalistki. Pani wiekiem nie odbiega od średniej w knajpie, ma opaloną skórę, bujne włosy i niezmienny wyraz twarzy. Na keyboardzie z poprzedniej epoki wygrywa dźwięczne country. Pasuje tu idealnie, myślę, a noga sama tupie. W knajpie robi się naprawdę tłoczno, ludzie rozmawiają, tańczą, piją. Córka Joe właśnie urodziła w szpitalu dziecko.

Wracamy późnym wieczorem pustymi ulicami, lekko kropi deszcz, ale jekoś tak przyjemnie. To był the Unicorn, to była czysta magia.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

we have really good system here

Po kilku dniach kłopotów z kręgosłupem wracam do biegania. Właściwie ból pleców nie powstrzymałby mnie od biegania, gdyby nie brak karty Ekuz (prywatny lekarz w Angli to drogi lekarz).

Kartę Ekuz zaczęłam organizowac sobie w połowie kwietnia. Odwiedziłam tarnobrzeski oddział NFZ, do którego należę. To wtedy dowiedziałam się, że NFZ wprowadził elektroniczną ewidencję ubezpieczonych połączoną z bazą danych ZUS. Z Polskiego na nasze: NFZ wreszcie wie, kto ma na bieżąco opłacone składki i komu w związku z tym przysługuje bezpłatna opieka medyczna. Koniec z podbijanymi w zakładzie pracy papierowymi książeczkami.

Niestety, nie miałam wtedy ze sobą dokumentu potwierdzającego zakwalfikowanie do programu erasmusowego. Chciałam wyrobić sobie ekuz "turystyczny", ale pani postraszyła mnie, że studia to nie to samo co wyjazd turystyczny. Może była i wie. Obiecała natomiast, że ponieważ mam "wszystko w porządku z ubezpieczeniem" to bez problemu uzyskam kartę Ekuz we Wrocławiu.

Do wrocławskiego oddziału NFZ poszłam w dniu wyjazdu do Preston. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zażądano ode mnie dwóch druków potwierdzających fakt ubezpieczenia. Było relatywnie niewielkie. Chwilę później usłyszałam bowiem, że od roku 2006 nie jestem ubezpieczona w ramach NFZ.

No ale jak to?

Podpisując umowę o pracę dawno temu w Krakowie, kiedy planty były zielone, a papierosy goździkowe, utraciłam prawo do ubezpieczenia, które zapewniał mi tata. NFZ otrzymał bowiem składki od mojego pracodawcy i wypisał mnie z ubezpieczenia mojego taty. I nigdy nie zapisał mnie z powrotem.

Nieznajomość prawa szkodzi. Tylko jak to się stało, że w kolejnych latach trzykrotnie wydano mi kartę Ekuz, będącą potwierdzeniem ubezpieczenia w ramach NFZ?

Wczoraj przy obiedzie młody lekarz powiedział mi, że we have really good system here. I mówił o systemie opieki zdrowotnej. Opowiedziałam mu wtedy o NFZ. To była smutna opowieść, więc postawił mi kawę.

Ekuz leci już pocztą do Preston.

niedziela, 12 czerwca 2011

would you like to eat a placenta?

Tydzień noworodków. Wszystkie noworodki płaczą tak samo. Jak dziecko płacze ciągle i pobiera mu się krew to płacze bardziej. Ale jak się skończy pobierać krew, to się całkiem uspokaja.

Lekarz pobierał krew bez rękawiczek. Upaprał się po łokcie krwią. Pewnie dlatego, że zapytałam go dlaczego tych rękawiczek nie ubrał. Tymbardziej, że co krok na ścianach wiszą pojemniki na rękawiczki, oddzielne dla każdego rozmiaru. Tutaj nawet dozowniki do odkażania rąk są przy każdych drzwiach, ale czasem mam wrażenie że tylko ja z nich korzystam.

W Anglii po porodzie można sobie na życzenie zabrać łożysko do domu. W żółtym wiadereczku z zielonym wieczkiem. Zwierzęta zjadają łożyska. Niektóre kobiety też. Zjedzenie łożyska ma zapobiec depresji poporodowej. Royal College of Obstetricians and Gynaecologists zaprzecza.


Boże jak pada.

piątek, 10 czerwca 2011

I have lost student here

Kiedyś znalazłam we Wrocławiu pracę, żeby zarobić na odtwarzacz mp3. Może telemarketing, może jedna z wielu innych prac, których pewnie nigdy nie wpiszę w cv, ale będę o nich opowiadać do znudzenia. Mp3 kupiłam na wyjazd do Szkocji, żeby zabrać ze sobą chociaż trochę muzyki. Zdaje się, że zapomniałam ładowarki. Bodzio ze Stalowej Woli pożyczył mi wtedy swój odtwarzacz, na którym miał nagraną jedną płytę. Słuchałam jej przez cały wyjazd, ale piłam też dużo alkoholu, a kiedy pije się dużo alkoholu, to rzeczy się nie nudzą. Płytę mam do dzisiaj, przed chwilą się na nią natknęłam.

Udało mi się dzisiaj pomylić oddziały o całe dwa piętra, ale pomyłka wyszła na jaw dopiero po trzech godzinach. Podpinanie się pod obchody u obcych konsultantów wychodzi mi za to całkiem nieźle. Good afternoon Dr Madhavi. I think I have lost student here. Linda Litwin. Do you want me to send her to your unit?

Lekarze w Preston nie korzystają z pieczątek, a przy tym piszą co najmniej tak brzydko jak ja. Ponieważ identyfikatory zwykli sobie przypinać w okolicy paska od spodni, a wymowa ich Indyjskich imion przyprawia mnie o ból głowy, ciągle nie wiem jak nazywa się połowa ze spotkanych lekarzy.

Po trzech dniach znalazłam na chodniku moją rękawiczkę. 14 stopni nie martwi mnie już tak bardzo.

środa, 8 czerwca 2011

investing in people

Przejażdżka piętrowym autobusem po wąskich uliczkach Preston była równie zabawna co jazda kolejką w wesołym miasteczku. Właściwie, to te piętra są zawsze puste, ale przynajmniej autobusy wyglądają jak z pocztówki.

Z moich obserwacji wynika, że nawet dzieci z łagodnymi chorobami konsultowane są przez kilku specjalistów, a potem często przyjmowane do szpitala na wszelki wypadek. Lekarze ogólni również tutaj przypisują dzieciom z temperaturą 37,5 antybiotyk. Nikt nie wie dlaczego.

Mam za sobą Corporation Induction- trochę wprowadzenie do firmy, a trochę szkolenie bhp. Ku mojemu zdziewieniu większa część tych szkoleń była ciekawa. Film o transfuzjach z dr.Hausem w roli głónej, nakręcony na potrzeby szkolenia, był strzałem w 10.

Tabliczka przybita na drzwiach wejściowych Preston Prison, mówi że robią tam investing in people. Pewnie też mają fajne szkolenia.


Zgubiła mi się rękawiczka, a pogoda znowu kiepska.

piątek, 3 czerwca 2011

sweet, polish girl

Dr Madhavi ma na czole czarną rytualną kropkę i jest fajną babką. Tych kropek mogła by mieć zresztą więcej, mogłaby wiele - ponieważ mówi o mnie my student oraz sweet, polish girl. Już nie czuję się tu taka niczyja.

Dr Madhavi oczekuje ode mnie punktualności i zaangażowania w praktyki. Problem polega na tym, że nie mogę sobie wybrać jednego z dwóch.

Studenci w Preston w prawdzie kończą już egzaminy, ale ich rok akademicki teoretycznie trwa do końca lipca. Teraz piszą prace badawcze. Właściwie, to będą mieć tylko miesiąc wakacji, biedni.

Do Preston dotarły ochłapy lata i na ulicach od razu pojawiły się kabriolety. Myślę, że kabriolet w Preston jest jak choinka w Polsce - raz w roku. Od niedzieli będzie 14 stopni po czym (sic!) nastąpi stopniowe ochłodzenie.

Natomiast czytanie gazet w słońcu, na pięknej angielskiej trawie jest za 4 punkty w skali do 4.

środa, 1 czerwca 2011

just in case

Po tygodniu wolnego wstawanie o siódmej rano wydaje mi się rzeczą absolutnie sensowną i sprawia mi frajdę. Myślę, że to jakaś straszna choroba i będzie o tym na szóstym roku.

Royal Preston Hospital powaliło mnie na kolana, a przecież to ledwie kilka godzin. Medyczne sióme niebo, wszystkie moje głupie studenckie marzenia spełnione za jednym zamachem. Wyobraźcie sobie, że ktoś oprowadza was po dziekanaci, przedstawia wszystkim paniom, a te uśmiechają się od ucha do ucha i chwalą zdjęciami studentów. Sprzęt i fantomy, o jakich moglibyśmy marzyć. Choziaż nie, chyba nawet nie wiedzieliśmy, że takie istnieją. Biblioteka i czytelnia dostępne 24 godziny na dobę. I wsparcie psychologa. Just in case. Pani Barbara jest bardzo miła.

Do szpitala mam 30 minut szybkim krokiem. Mimo moich wysiłków, wszyscy są nadal przekonani, że po prostu nie potrafię korzystać z rozkładów jazdy.

Dzisiejszy dzień dziecka (chociaż angole, barbarzyńcy, nie uznają tego święta) sponsoruje piosenka "Sh Boom (Life could be a dream) w wykonaniu zespołu the overtones. Wszystkiego najlepszego wszystkim najlepszym dzieciom.

Temperatura rośnie.