czwartek, 18 sierpnia 2011

i don't care about future so much

Rozmowy o oddawaniu organów chyba nie różnią się pomiędzy krajami. Różnica może być w tym, że w szpitalu są gotowe ulotki i w każdej sytuacji proponuje się spotkanie z koordynatorem transplantologii. Na które można się zgodzić, albo nie - rzecz jasna. Polska polityka przeszczepowa sprowadza się do wyszkolenia koordynatorów, którzy nie mają z kim rozmawiać, bo szpitale nie zgłaszają potencjalnych dawców. Bo po co robić sobie kłopot.

Powracające jak bumerang pytanie o moje wracanie do Anglii w mojej zawodowej przyszłości zmobilizowało mnie do sformułowania odpowiedzi bardziej rozwiniętej od I don't care about future so much. A więc czy można żyć w kraju w którym w wakacje średnia najwyższa temperatura to 20 stopni i jedzenie jest takie niedobre? Byłoby mi zwyczajnie trudno. To się chyba da wytrzymać tylko chodząc często do knajp. I te knajpy są tutaj rzeczywiście fajne i często odwiedzane, a ja przecież chcę mieć kiedyś własny klimatyczny pub z saksofonistą w sobotnie wieczory. Ale na kacu do pracy? Błędne koło. Jak emigrować, to już chyba lepiej do Australii, chociaż czerniak złośliwy statystycznie zdarza się tam częściej. Uczę się do egzaminu, więc poza objawami ogólnymi (osłabienie, przewlekłe zmęczenie, złe samopoczucie), które w związku z tym wystąpiły, ciągle zastanawiam się na co kiedyś zachoruję, bo statystyki medyczne nie zostawiają mi zbyt wielu złudzeń.

Pomimo słońca rano powietrze jest już ostre, ale zapowiedź weekendowego przekroczenia magicznego progu 20 stopni mobilizuje mnie do zaplanowania wyjazdu nad morze. W Blackpool są trzy mola i na prawdę nie mogę tego przegapić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz