piątek, 29 lipca 2011

no children, remember

Więc już mam trochę dość angielskich radiowych poranków, quizów, przepisów na bakłażany, których nigdy nie zrobię oraz informacji o korkach na bajecznych pięciopasmowych autostradach. Już słucham sobie Gaby Kulki i chodzę bocznymi uliczkami, żeby było lepiej słychać gitarowe tło z jakże dobrej płyty Młynarski Plays Młynarski.

Na pożegnanie ginekologii dostałam komplet pieczątek, serdeczny uśmiech i dobrą serdeczną radę - no children, remember. To chyba dlatego że litry krwii zalały nowe buty pani konsultant. No ale w sandałach do porodu?

W domu trochę ruchu, przybyła nowa współlokatorka, a za kilka dni wyrusza w świat indyjka o imieniu którego jednak nie udało mi się zapamiętać, . Szerokiej drogi, może wreszcie nikt nie będzie zakręcał mi ciepłej wody. Bo różnice międzykulturowe w takich sytuacjach są trochę mniej fascynujące, raczej bezwzględnie utrudniają życie. Chyba wyglądam marnie, bo pakując się chciała mi zostawić pół paczki musli. Ale dzisiaj w polskich mediach mówi się dużo o raporcie w sprawie Smoleńska i polakach bez honoru, więc postanowiłam wziąć na swoje barki ciężar polskiej egzystencji, poćwiczyć trochę z tym honorem i zrezygnować z musli. W wywiadzie z dziennikarzem Najsztubem pisarz Stasiuk powiedział, że nazwie swojego czarnego barana Smoleńsk. Jak ktoś Stasiuka jeszcze nie czytał, to mógłby to być jakiś argument za.

wtorek, 26 lipca 2011

do you enjoy your placement?

Zobaczyć busa na wrocławskich numerach - bezcenne. Hiszpańskie wino i niemal hiszpańskie słońce czyli 20 stopni, które tu dzisiaj mamy, wprawiają mnie w absolutnie dobry humor.

Niemniej jednak z tęsknony za krajem słucham już nawet poranków z politykami w trójce i niezmiennie utwierdzam się w przekonaniu, że polska polityka jest miałka. Ryszard Kalisz powiedział, że wszystko jest polityką i wszystko polityką nie jest i ja osobiście myślę, że moje wywrotowe teorie i pomysły na politykę więcej są warte niż to jego puste pieprzenie o 8 rano, a w Anglii była właściwie dopiero 7.

Do you enjoy your placement? - zapytano mnie na spotkaniu ewaluacyjnym. Ach gdyby ktoś tak zapytał mnie w cztery oczy na moich studiach.

niedziela, 24 lipca 2011

when can I have sex again?

Czy można mieć szok kulturowy w starciu z wytycznymi postępowania medycznego? No można. Ja miewam. Co hipotetycznie stanie się jeśli do angielskiego ginekologa przyjdzie szesnastoletnia dziewczyna w ciąży zdecydowana na aborcję? Dostanie gotową ulotkę na temat zabiegu, darmową opiekę w szpitalu, do wyboru aborcję mechaniczną lub farmakologiczną. Szybko, fachowo i kulturalnie. Jak zawsze.

Gdzieś w tle chodzi mi po głowie kolejna odsłona polskiej dyskusji o aborcji. Po głowie chodzą mi Ci wszyscy ludzie święcie przekonani o swojej racji. Mówią, że nie można zrobić aborcji DZIECKA gdy ciąża zagraża życiu kobiety, albo mówią, że brzuch kobiety należy tylko do niej, a nie do JAKIEGOŚ PŁODU.

I kiedy oni wszyscy mi chodzą po głowie, to ja zupełnie nie mogę ruszyć się z miejsca, tylko patrzę i się okrutnie dziwię. Skąd ta gotowość do decydowania o losach wszystkich bez chwili zawahania? Ja przecież mam wątpliwości, kiedy wybieram płytę do słuchania na wieczór, albo namyślam się z czym zjeść kanapkę. Myślę aborcja i myślę szara strefa, szara jak angielskie niebo w deszczowy dzień. I ile osób tyle argumentów, tylko kto tych argumentów jeszcze słucha, kto się nad nimi zastanawia?

Na koniec w głowie zostają mi dwa obrazki i ustawiam je radośnie obok siebie. Na pierwszym jest szesnastolatka, która przychodzi na aborcję, a właściwie na terminating of pregnancy jak na pobranie krwi i pyta tylko when can I have sex again? Na drugim jest kobieta, która ze wskazań medycznych chce usunąć ciążę, ale lekarze jej odmawiają zasłaniając się klauzulą sumienia, aż w końcu mija termin legalności wykonania aborcji. I właściwie, to oba obrazki jakoś mi nie pasują, ale skoro wszyscy są tacy pewni siebie.

W temacie podrzucam film Vera Drake, obejrzany dawno temu, tak dawno że istniało jeszcze we Wrocławiu kino ATOM. Kto zaś nie widział Juno, ten powinien natychmiast.

I jeszcze rzut oka dookoła Europy w zestawieniu BBC. O dziwo o konserwatystach religijnych nie wspomniano przy Polsce, jedynie przy Irlandii, Włoszech i Malcie. Artykuł z 2007 roku, ale wydaje mi się, że przepisy nie zmieniają się w tym temacie zbyt dynamicznie.


wtorek, 19 lipca 2011

you are all from Balkans

Poranna odprawa w klinice. Dzisiaj będziesz pracować z Cathrine. W ogóle to ona jest z Grecji. Jest też Mahmud, którego już znasz. Dobrze się składa, bo you are all from Balkans, radośnie powiedziała pani konsultant. Mahmud z Indii, Cathrine z Grecji, no i ja z wiadomo kąd popatrzyliśmy po sobie trochę zmieszani. Pani konsultant ma poprostu nową grę w telefonie, geograficzną, ale jest jeszcze trochę hopeless. Swoją drogą dzień w klimacie południowym bardzo mi się przydał, uśmiech się udzielał, a żarty wreszcie były śmieszne. Nawet angielscy hipochondrycy byli bezradni - grecki uśmiech leczył wszystko.

Ale ten dzień był jeszcze lepszy - otóż przystojny konsultant powiedział że jest impressed moim angielskim. Oznacza to niestety, że nie jest mu trudno zaimponować. Całość brzmi jednak nadal całkiem dobrze i przyprawia mnie o radosny uśmiech.

Do tej pory nieustannie dziwiło mnie, że połowa dorosłych pacjentek przychodzi tu do lekarza z mamą. Mama w poradni pediatrycznej (w roli babci, proszę się nie pogubić) była jeszcze jakoś wytłumaczalna. Ale mama 30-letniej kobiety w poradni ginekologicznej? Więc do tej pory się tylko dziwiłam. Ale dzisiaj dotarła do mnie cała groza tego procederu. Zebranie wywiadu od takiego duetu graniczy z cudem. Utknęłam na dobre pół godziny w dziesięcioletniej historii bolesnych miesiączek. Sytuację uratowała moja bałkańska mistrzyni i to jest kolejny powód, dla którego lubię ją dzisiaj najbardziej na świecie.


poniedziałek, 18 lipca 2011

it will be a wet week

Nocne dyżury na porodówce robi się na herbatach, a nie kawach, już wiem. Przynajmniej serce tak nie wariuje nad ranem. Znowu pada taki deszcz, że parasolki nawet nie ma co rozkładać, bo i tak się zmoknie. Pada ze wszystkich stron. W prognozie pogody mówią, że it will be a wet week. Mój dyskomfort podzielają starzy pakistańczycy, którzy chodzą teraz w czapkach i grubych kurtkach.

Było już o asymilacji muzułanów, dzisiaj będzie o rodakach polakach. Porodówka wydaje się idealnym miejscem, by ich spotykać, bo dowcipnie rzecz ujmując, wszystkie drogi prowadzą na porodówkę. Stała praca, przyzwoity socjal, dziecko - generalnie w tej kolejności. Nie wszyscy radzą sobie z angielskim, mimo dobrych kilku lat na wyspie, co trochę smuci. Na dodatek mężczyźni wypadają lepiej. Zasymilowana polska sprzątaczka rozmawiając przez telefon na szpitalnym korytarzu krzyczy, że ktoś chyba kurwa ochujał. I kiedy czytam, że w Holandii nie chcą już polaków, że ich w internecie szkalują oraz mają za chamów i prostaków, to sobie myślę, że może wcale się holendrom nie dziwię. Zdarzyło mi się kiedyś w pociągu relacji rzeszów - kraków pić wódkę z pracownikami wracającymi z holenderskiej rzeźni, co samo w sobie było rodzajem rzeźni. Zostało mi jednak w pamięci kilka barwnych opisów tego rzeźniczego życia, które jakoś bardzo pasują do tematu. Szkoda tylko ludzi przyzwoitych, pewnie wykwalfikowanych, z karierami w toku, którzy są dopisani do wspólnego polskiego rachunku.

W temacie znieczuleń do porodów, trochę o angielskim rozwiązaniu. Porodówkę razem z blokiem operacyjnym obsługuje jeden anestezjolog. Ostatnio założył trzy znieczulenie zewnątrzoponowe, wszystkie w systemie kontrolowania dawki przez pacjenta (przycisk w ręce - jak boli to co 20 minut można sobie dołożyć działkę). Do tego trzy znieczulenia rdzeniowe do cięcia cesarskiego. Dlaczego u nas mówi się o jednym anestezjologu potrzebnym dla każdej znieczulanej kobiety, tego trochę nie rozumiem, ale temat uważam za otwarty. Z nocnych opowieści doświadczonych położnych i starych lekarzy poskładałam sobie obraz angielskiej porodówki z przed trzydziestu lat. Wspólne sale dla kilku rodzących też były tu kiedyś standardem, a studenci odbierali porody, bo przecież jakoś się musieli nauczyć. Czasem dobrze sobie uświadomić, że sukcesy nie biora się z nikąd. Niech żyje rozwój.

piątek, 15 lipca 2011

let it be

Ciężko się podnieść miastu nad ranem. Po brudnych ulicach chodzą ci, którzy muszą oraz ci, którzy lubią. Ja lubię miasto nad ranem. Takie zmiętolone nocnymi burdami, trochę oplute, trochę zadzwione, tym co znowu widziało. Chłód, pierwsze ciepłe promienie słońca. Miasto nad ranem oglądam po kawie i to jest pewna nad miastem przewaga.

Brakowało mi dużego miasta i Liverpool trochę załatał tę wyrwę w moim życiu. Co jest ładnego w Liverpoolu? Rzadko zwiedzam kościoły, ale w Liverpoolu nie ma wielu wyróżniających się miejsc. Więc katedra. Bardzo monumentalna, ale żywa. Tętniąca życiem. Jak to możliwe w tym cudownie pogańskim kraju? Wydaje mi się, że katedra przejęła funkcję domu kultury. W środkowej nawie rozstawiano właśnie ogródek piwny, a z tyłu kolumny i scenę, a zupełnie z drugiej strony, w małej kaplicy odbywało się nabożeństwo, ktoś zapalał świeczki. Katedra tętniła życiem. Ulotki z programem artystycznym, dwie kawiarnie, stoisko informacyjne i jeszcze sklep z pamiątkami po beatlesach. Tablice z plakatami reklamowały koncert let it be. Właśnie, let it be. U podnóża katedry cmentarz, mnóstwo starych płyt. Cmentarze angielskie niezwykle mi się podobają. Proste tablice, zielona trawa. Idealne miejsce do biegania. Let it be.

Liverpoolskie doki nocą zalane są pomarańczowym światłem latarń. Wieje wiatr od morza, a wiatr od morza i port pachną przygodą, nawet dla mnie. Nawet, bo przecież nie jestem córką syna marynarza i szanty znam tylko trzy.

Z czystej przyzwoitości należy wspomnieć o darmowych muzeach. Otóż są darmowe i pewnie lepsze niż większość płatnych, które widziałam w Polsce. Gdzieś w tym wszystkim natknęłam się na wystawę Iana Berryego. Seria zdjęć z afrykańskich masakr z lat 60'tych wywróciła mi głowę na drugą stronę i z powrotem. Jak on się tam dostał? Przeglądać jego editorial, to jak kręcić globusem. Na dodatek Ian Berry jest z Preston, a ja się niestety, szybko zadomawiam. Była jeszcze druga wystawa, mniej wstrząsająca. Bo liverpoolczycy z lat 70'tych wyglądają uroczo. Dobre street zdjęcia Paula Trevorsa, a ja tak bardzo lubię reportaż.


Od powrotu z Liverpoolu nie słucham beatlesów. Może dlatego, że beatlesów puszczali w centrach handlowych, którymi zabudowano środek miasta. Może dlatego, że sklepy z pamiątkami były wszędzie. A może dlatego, że zabrakło biletów na koncert w legendarnej knajpie, tej w której grywali, gdzie co tydzień za 10 funtów można posłuchać coverów. Przez przypadek obejrzałam za to film Iaina Softleya o początkach grupy. Nie wiem, czy świadomość istnienia Stuarta Sutcliffa, pierwszego basisty i malarza, który odszedł z zespołu i chwilę potem zmarł na wylew pomaga w słuchaniu beatlesów. Pewnie nie. Ale filmy Softleya w większości i tak warto zobaczyć.

W szpitalu urodziło się dziecko przy dźwiękach alarmu pożarowego. Etos zawodu kazał mi zostać do końca, co można tłumaczyć dużą ilością obejrzanych odcinków chirurgów. Niestety, nie było prawdziwego pożaru.

środa, 6 lipca 2011

it never rains in southern california

Są takie dni, kiedy po prostu nie mogę znaleźć drogi. Do domu - nie mogę, do sklepu - nie mogę. Do diabła. Są takie dni, kiedy deszcz zaczyna padać na rozgrzany asfalt wtedy, kiedy do domu mam najdalej, kiedy nawet nie bardzo wiem, gdzie ten dom jest. Na pocieszenie natknęłam się na ukryty w centrum miasta kanał. Taki z łódkami zacumowanymi przy domowych ogródkach. Do tego stado łabędzi. Kanał trochę brudny. W gęstej, burej wodzie pływało mnóstwo śmieci. Jest to pewien paradoks, że w domu mam 5 pojemników do segregacji odpadów, ale na mojej ulicy zawsze jest zwyczajnie brudno, jak w tym kanale.

Tymczasem nastały dwa dni bez ciepłej wody, misja wzywania montera piecyków gazowych i bezcenny uśmiech pana, który na przełączniku piętro niżej napisał mi markerem "boiler". Wierzę w elektryczność, bo zrozumieć jej nie sposób.

Jak to dobrze mieć centrum szkoleniowe przy szpitalu? Bardzo dobrze. Położne w czasie symulacji krwotoku działały jakby z automatu, bardzo dobrze merytorycznie, świetnie zespołowo. Kto w ten sposób doszkala w Polsce swoich pracowników? To są takie momenty, w których myślę, że w Polsce ta praca będzie kiedyś waleniem głową w mur.

Polscy ginekolodzy łapią się za głowę, kiedy słyszą, że ciężarną w Anglii bada położna, tylko położna. No chyba że stwierdzi nieprawidłowości - wtedy kobieta kierowana jest do lekarza. Ilość powikłań w obydwu krajach jest zbliżona (o ile nie wypadamy trochę gorzej). Ale jeśli położna zbiera wywiad lepiej niż niektórzy lekarze w Polsce? Jeśli bada rzetelnie, postępuje zgodnie z procedurą, ma wytyczne do wszystkiego? Lekarz zajmuje się przypadkami problematycznymi, trudnymi i na prawdę musi się dobrze napracować, żeby zarobić na swoją rewelacyjną pensję. Nie wystarczy wypisywanie skierowań na badanie moczu i zapisywanie witamin.

W moim domu okna otwierają sie w taki sposób, że nie da się ich umyć z zewnętrznej strony. Dopiero kiedy przyszła ulewa zrozumiałam dlaczego.

Wprawdzie nie mam samochodu, ale mam już bardzo długą listę piosenek, których będę w nim słuchać. Jest to pewnego rodzaju kryterium. Dzisiejszy dzień patronatem medialnym objął Albert Hammond. Bo it never rains in southern california, a ja tu sobie bardzo cenie słońce i takie kawałki.

sobota, 2 lipca 2011

sacred and profane

Jak to jest z tymi muzułmanami w Uk? Asymilują się, czy nie? Z jednej strony nie, bo chodza po mieście w tych swoich sukienkach i czapkach, a kobiety mają pozasłaniane twarze. Z drugiej strony spotkałam ostatnio chłopaka we wspomnianej sukience, na którą ubrał koszulkę z emblematem supermana, a na nogach miał buty od Nike, znaczek na całego buta. Dwa do jednego dla Stanów, pomyślałam. Więc jak to jest?

kilka obrazków:

Można głosować.

W moim nowym domu mieszkam z hinduską, która uprawia też buddyzm oraz je kurczaka. Trochę się gubię. Na noc musimy mieć zapalone światło, bo w domu nie może być całkiem ciemno. A potem rano dostaje mi się za używanie czajnika elektrycznego, zamiast gotowania wody w garnku, na gazie. Bo marnuję energię. Przecież bez kawy nie mam żadnej energii, więc nic nie marnuję, myślę sobie po chwili. Hinduska o imieniu, które trudno zapamiętać, gotuje całkiem dobrze, więc życie nabrało ostrych indyjskich smaków. Modlitwy przerywa jej dzwięk skypa, bo dzwoni chłopak. Sacred and profane. Mam trochę dalej do parku, ale za to dom jest ogromny, z brudnym witrażem w suficie i stolikiem na patio. Śniadanie na świeżym powietrzu jest za 4 punkty w skali do 4.

Nadal nikt nie wytłumaczył mi dlaczego przychodnie General Practitioner's (lekarza rodzinnego) nazywają się "surgery".

Nie mam żadnych szczególnych uzdolnień. Cechuje mnie tylko niepohamowana ciekawość - powiedział Einstein i właśnie dlatego będę drążyć dalej.