poniedziałek, 27 czerwca 2011

really 87?

Nie znam za dużo wesołej muzyki, ale słuchanie Magdy Umer wprawia mnie w melancholię głęboką jak studnia i trzeba było coś z tym zrobić. Słucham więc Twist and Shout i trochę Beatlesów i myślę, że czteropak malinowych breezerów na 24 urodziny brzmi dobrze. Pocięłam sobie palce na kapslu, bo pewne rzeczy wcale nie przychodzą z wiekiem, a pewne wcale nie mijają. Właściwie, to chyba żadne nie przychodzą i żadne nie mijają.

Specjalnie kupowałam dzisiaj te malinowe breezery na stoisku samoobsługowym, bo tam po zeskanowaniu alkoholu potrzebna jest autoryzacja obsługi. Oczywiście, że sprawdzili mój dowód. Really 87? Myślę, że tak już będzie zawsze.

Bardzo mi się podobają mini smarty, których pełno na tutejszych ulicach. Niekoniecznie modele z angielską flagą na lusterkach, ale reszta jest niezła. Myślę, że mój wymarzony polonez na gaz zyskał wreszcie poważnego konkurenta.

Nawet po północy niebo jest tutaj dziwnie jasne. Bardzo wyraźnie widać kontury chmur. Bardzo pięknie.

2 komentarze:

  1. Zacznij pisać tak poetycko po angielsku tylko, ćwicz, ćwicz, ćwicz!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie miało być poetycko, siet ;P

    OdpowiedzUsuń