niedziela, 29 maja 2011

fish & chips

Rybny masaż stóp. Siadamy w fotelu i wkładamy nogi do akwarium, a małe rybki skubią nam pięty. Punkt usługowy centrum handlowego. Tuż obok znajduje się McDonald's - zestawienie fish & chips nabrało dla mnie nowego znaczenia.

Dzisiaj miasto miało fiestę. Zapowiedź Festiwalu Karaibskiego przy tej paskudnej pogodzie od początku brzmiała jak żart. Rano lało. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po po południu, w ciągu pół godziny, z nieba zniknęły ciężkie, szare chmury. I oto nastały błękit nieba oraz żar słońca. Idealne na pięciogodzinną karaibską paradę. Zespół bębniarzy był zdecydowanie zacny. Energia i rytm w czystej postaci. Na końcu impreza w parku Avenham - kiełbaski, piwo, wódka, ziele i kiepski rap ze sceny. Ale leżenia na perfekcyjnie zielonej trawie w perfekcyjnym ciepłym słońcu nie mógł mi dzisiaj zepsuć nawet ten kiepski rap.

I znowu leje.

2 komentarze:

  1. Linduś, uwielbiam Twoje podróżnicze blogi. Ściskam mocno z zachmurzonego dziś (na pocieszenie) Wrocławia!

    OdpowiedzUsuń
  2. dla takiej pochwały warto było pojechać ;> pozdrusy :)

    OdpowiedzUsuń